SEA | NATO od środka
1591
post-template-default,single,single-post,postid-1591,single-format-standard,ajax_fade,page_not_loaded,,vertical_menu_enabled,side_area_uncovered_from_content,qode-theme-ver-9.4.1,wpb-js-composer js-comp-ver-4.11.2.1,vc_responsive,mob-menu-slideout-over
 

NATO od środka

NATO od środka

Relacja Marka Świerczyńskiego

Delegacja SEA gościła w Kwaterze Głównej i SHAPE w przededniu ważnych dla Sojuszu Północnoatlantyckiego wydarzeń. Rozgrywają się one z dala od tradycyjnie rozumianego obszaru traktatowego, ale są kluczowe z uwagi na nowe wyzwania i międzynarodowe zobowiązania, przed jakimi stoi NATO.

W końcu września 2004 roku to właśnie NATO w ramach misji ISAF przygotowywało się do ochrony i zabezpieczenia przebiegu wyborów prezydenckich w Afganistanie 9.października. A równocześnie uzgadniało z Unią Europejską planowane na grudzień przekazanie tej operacji SFOR w Bośni-Hercegowinie. W niepewności oczekiwano na wybory prezydenckie na Ukrainie, 31.października, których wynik, zdaniem wielu obserwatorów, pomoże rozstrzygnąć dylemat: czy wciągać Ukrainę głębiej w orbitę Zachodu. Wreszcie, na jesień 2004 przypada przygotowanie misji szkoleniowej dla irackiej armii i wiązane z tym procesem nadzieje na przełamanie podziałów na tle amerykańskiej inwazji i jej skutków. Nic dziwnego, że te właśnie problemy zdominowały oficjalne spotkania i kuluarowe rozmowy członków Stowarzyszenia Euro-Atlantyckiego w Brukseli i Mons.
Najpierw Rosja
Zaczęło się jednak od Rosji. W chwili, gdy członkowie SEA gościli w Brukseli, minął niespełna miesiąc od tragedii w Biesłanie i kilka tygodni od niepokojąco brzmiących wypowiedzi przedstawicieli rosyjskiego kierownictwa politycznego i wojskowego na temat możliwości wyprzedzających ataków na bazy terrorystów. Rozmowa z Paulem Fritchem, głównym natowskim specjalistą od relacji z Rosją i Ukrainą, dała możliwość skonfrontowania polskiego punktu widzenia na Wschód z poglądami całego NATO. Amerykanin skupił się na relacjach instytucjonalnych. Rosja zajmuje w polityce paktu szczególne miejsce, zwłaszcza od utworzenia w 2002 roku Rady NATO-Rosja, w której przedstawiciel Kremla zasiada przy jednym stole z reprezentantami 26 krajów członkowskich sojuszu. Nowe zagrożenia dla bezpieczeństwa światowego jak terroryzm i broń masowego rażenia, ujawniają zbieżność poglądów NATO i Rosji. Moskwa i Bruksela postrzegają siebie nawzajem jak strategiczni partnerzy, choć do niedawna jeszcze mówiono w Rosji o NATO jako o wrogim, agresywnym sojuszu zbrojnym. Najlepszym świadectwem jakościowej zmiany są zapewnienia, że tegoroczne poszerzenie NATO o byłe sowieckie republiki nadbałtyckie – Litwę, Łotwę i Estonię, nie stanowi dla Rosji zagrożenia. Niedawne wydarzenia w Biesłanie, określane jako „rosyjski 11. Września” wzmocniły sympatię dla Rosji. W Brukseli mniej niepokoju, niż w Warszawie, wywołały przy tym wypowiedzi rosyjskich dowódców wojskowych i ministra obrony, o prewencyjnych uderzeniach na cele terrorystyczne na całym świecie jako jednej z metod obrony Rosji przed ponownymi atakami. Choć NATO unika oficjalnych wypowiedzi na temat ewentualnych zmian w rosyjskiej doktrynie obronnej, to w Kwaterze Głównej dano do zrozumienia, że ataki prewencyjne nie byłyby przyjęte entuzjastycznie. Ale podkreślano zarazem, że NATO najprawdopodobniej nie podjęłoby żadnych zdecydowanych działań, gdyby Rosja zdecydowała się na taki atak w rejonie swych granic, na terytorium kraju, nie będącego członkiem Sojuszu.
Polemika wokół Ukrainy
Stosunki NATO z Ukrainą wydają się bardziej skomplikowane niż z Rosją. Bruksela, jak wielu innych zagranicznych partnerów Ukrainy, czeka bowiem na rozstrzygnięcia polityczne, z których najważniejsze przypada na 31. października, datę wyborów prezydenckich. Janukowicz i Juszczenka również w NATO postrzegani są jako symbole rywalizacji między prorosyjskim i prozachodnim podejściem do roli Ukrainy w Europie. Niektórzy członkowie delegacji SEA apelowali o większą aktywność w pobudzaniu prozachodnich tendencji na Ukrainie, podczas gdy po stronie natowskiej dominowała chłodna ocena sytuacji i wyczekiwanie, z jednoczesnym naciskiem na instytucjonalną stronę kontaktów z Kijowem: Komisję NATO-Ukraina i Plan Działań „To sama Ukraina, a nie NATO czy Unia Europejska, musi zdecydować, czy chce na Wschód, czy na Zachód” – podkreślał w rozmowie z delegacją SEA Sekretarz Generalny NATO, Jaap de Hoop Scheffer. Równocześnie dawał do zrozumienia, że przebieg kampanii przedwyborczej, zarzuty o wywieranie presji na media, a nawet używanie służb specjalnych przeciwko kandydatom, nie nastrajają go optymistycznie, mimo padających oficjalnie w Kijowie zapewnień o woli demokratyzacji i dążeniu do integracji z zachodnimi strukturami. Scheffer odrzucił jednak ocenę, wyrażoną przez prezesa SEA, Bronisława Komorowskiego, że w stosunkach NATO-Ukraina panuje kryzys. Na pytanie, czy rozwijające się szybko stosunki z Rosją nie przeszkadzają kontaktom z Ukrainą, padła odpowiedź, że im lepsze stosunki NATO ma z Rosją, tym lepiej dla zwolenników NATO na Ukrainie. Jako przykład konkretnego zaangażowania się Ukrainy w kontakty z NATO i Zachodem podawano umowę w sprawie strategicznego transportu lotniczego, w ramach której NATO wykorzystuje ukraińskie ciężkie samoloty transportowe An-124 „Rusłan” a także obecność ukraińskich żołnierzy w polskiej strefie odpowiedzialności w Iraku.
Wielki sprawdzian
NATO patrzy obecnie na Wschód dalej niż Moskwa czy Kijów. Jak wyjaśniał „nasz człowiek” w Kwaterze Głównej, zastępca Sekretarza Generalnego ds. Operacji, Adam Kobieracki, główny ciężar działań sojuszu przeniósł się teraz do Azji Centralnej. NATO uznało za swój priorytet misję ISAF w Afganistanie. Datą przełomową dla tej operacji były wybory prezydenckie 9. października, które NATO pomagało zabezpieczać i ochraniać przy pomocy kontyngentu liczącego 10 tysięcy żołnierzy. Po wyborach liczebność ISAF (International Stabilization and Assistance Forces) ma, według pierwotnych założeń, powrócić do ok. 8 tysięcy, ale polityczna waga tej operacji sprawia, że należy oczekiwać raczej wzmocnienia niż redukcji wysłanych do Afganistanu wojsk.
Nie mniej ważne politycznie jest dla NATO zaangażowanie w Iraku. Po długich sporach, trwających od szczytu w Stambule pod koniec czerwca trzy miesiące później udało się uzgodnić rozpoczęcie misji szkoleniowo-doradczej, którą ma być objęta iracka armia i siły bezpieczeństwa. Zdaniem A. Kobierackiego, należy się spodziewać wysłania do Iraku około 500 specjalistów NATO i odpowiednią dla zapewnienia ich bezpieczeństwa liczbę żołnierzy (ok. 1500). Szkolenia irackiej armii mają się też odbywać poza terenem Iraku, NATO pomagać ma ponadto w koordynacji dostaw uzbrojenia. Wszystko to zaś po to, by przezwyciężyć podziały, jakie w łonie Sojuszu wywołała amerykańska inwazja na Irak.
Kobieracki nie uniknął pytań o ewentualne zaangażowanie NATO w Afryce, w reakcji na wydarzenia w zachodnim Sudanie, gdzie w prowincji Darfur trwa dziesiątkująca ludność cywilną kampania wspieranych przez rząd w Chartumie arabskich bojówek. Część światowej opinii uważa wydarzenia w Darfurze za pierwszy w XXI wieku przypadek ludobójstwa, a od jakiegoś czasu pojawiają się apele, by w rozwiązanie afrykańskiego kryzysu włączyło się NATO.
Obecnie koszty udziału w operacjach NATO każdy z ich uczestników pokrywa na własną rękę. Dla wielu krajów, w tym Polski, oznacza to poważny problem finansowy i jest niekiedy powodem mniejszego niż oczekiwane zaangażowania w operacje. Prezes SEA, były minister obrony narodowej, Bronisław Komorowski, podkreślał, że w przypadku zwiększenia polskiego udziału w misji ISAF w Afganistanie, problem kosztów byłby najistotniejszy – bo za pozostających obecnie w misji „Enduring Freedom” polskich żołnierzy płacą Amerykanie. Z tymi pytaniami będą się musieli zmierzyć ministrowie obrony NATO a także szefowie państw i rządów krajów Sojuszu, na najbliższych spotkaniach i szczytach. Wiadomo, że sprawa była już omawiana w trakcie październikowej, nieformalnej narady ministrów w Rumunii.
Wspólna scena
Dla większej skuteczności, NATO potrzebuje lepszej współpracy z partnerami na międzynarodowej scenie – mówił kolejny rozmówca delegacji SEA, dr Jamie Shea, były rzecznik Sojuszu, którego wszyscy najlepiej pamiętają z czasów operacji przeciwko Serbii w 1999 roku. Doradzający obecnie Sekretarzowi Generalnemu w sprawach międzynarodowej dyplomacji, Shea stwierdził, że możliwości NATO w tym zakresie nie są w pełni wykorzystywane. „Brak dialogu, mimo że cele są podobne” – ocenił współpracę z Unią Europejską i ONZ, choć zaznaczył, że mówi się nawet o tym, iż NATO mogłoby się stać narzędziem ONZ w misjach pokojowych. Jego zdaniem jednak przyszłością Sojuszu będzie na równi współpraca z organizacjami międzynarodowymi – jak UE i ONZ, partnerami – jak Rosja, a także swoisty „powrót do korzeni”, czyli odbudowa więzi transatlantyckich i współpraca za Stanami Zjednoczonymi tam, gdzie w grę wchodzi wspólny interes bezpieczeństwa.
Stworzenie nowego wizerunku NATO, będzie też, zdaniem Jamie Shea, wymagało odbudowy w świadomości społecznej poczucia wartości i ważności Sojuszu oraz znaczenia transatlantyckiej wspólnoty. W tej dziedzinie, co wielokrotnie podkreślał, nie do przecenienia jest rola takich organizacji, jak Stowarzyszenie Euro-Atlantyckie.
Luka technologiczna
Odpowiedzialny za inwestycje obronne zastępca Sekretarza Generalnego, Marshall Billingslea, wyjaśniał nam, że NATO ma bardzo ograniczone możliwości dla nadrobienia dystansy, jaki dzieli Europę od Stanów Zjednoczonych w dziedzinie technologii. Najwięcej mają do zrobienia kraje członkowskie, w ramach swoich budżetów obronnych, a te podlegają kontroli politycznej, nie zawsze przychylnej zwiększaniu wydatków na ten cel.
NATO ustaliło listę priorytetów w wydatkach obronnych, a tzw. Zobowiązania Praskie z 2002 roku potwierdziły gotowość państw członkowskich do modernizacji sił zbrojnych zgodnie z sojuszniczymi wytycznymi. Najbardziej pożądane zmiany to te, które umożliwią lepsze dostosowanie sił zbrojnych do walki z terroryzmem i uczynią wojska NATO bardziej mobilnymi. Szczególny nacisk kładzie się na środki rozpoznania, kontroli i komunikacji (Alliance Groud Surveillance, AGS) i strategicznego przerzutu powietrznego (samoloty A 400M), oraz rozwój koncepcji sieciocentrycznego pola walki (Network-Centric Warfare). NATO ma swój własny program inwestycji, ale – jak wyjaśniał Billingslea – może wydawać pieniądze wyłącznie na systemy służące wszystkim bądź wielu państwom członkowskim, albo takie, które służą dowództwom sił sojuszniczych. Przykładem takiej zbiorowej inwestycji obronnej obecnie jest powietrzny system wczesnego ostrzegania, wykorzystujący 18 należących do NATO samolotów E-3A Sentry AWACS – a w przyszłości będzie to system AGS.
Polska na razie w ograniczonym stopniu uczestniczy w tych przedsięwzięciach, ale zainteresowanie delegacji SEA wzbudziły możliwości na przyszłość. Prezes PHZ Bumar, Roman Baczyński, dopytywał o szanse udziału polskich firm sektora obronnego w inwestycjach i zamówieniach NATO. Billingslea wskazał na potrzebę aktywności przedsiębiorstw zainteresowanych takimi kontraktami: to one same powinny śledzić wydarzenia i reagować nie tylko na etapie formalnego przetargu, ale znacznie wcześniej, zgłaszając swoje własne inicjatywy. Według niego, wszystko, co służy „ucyfrowieniu” pola walki, miniaturyzacji sprzętu, lepszemu zbieraniu i przetwarzaniu informacji – ma priorytet.
Ludzie i sprzęt przez telefon
Na jakie trudności napotyka realizacja politycznych zapowiedzi, widać nie tylko na przykładzie modernizacji sprzętowej. Same operacje również na tym cierpią, co wyjaśniał polski przedstawiciel przy Naczelnym Dowództwie Sił Sojuszniczych w Europie (SHAPE), gen. dyw. Włodzimierz Sąsiadek. Traktowana priorytetowo operacja ISAF w Afganistanie, długo cierpiała z powodu deficytu ludzi i sprzętu. Problemem było znalezienie dwóch kompanii wojska i 6 helikopterów, mimo że kraje członkowskie oddały teoretycznie do dyspozycji Sojuszu ponad 1000 kompanii i 2500 śmigłowców. Sekretarz Generalny został postawiony w roli petenta i musiał załatwiać te sprawy przez telefon, w rozmowach z przywódcami politycznymi. Jak się okazuje, również udział Polski w operacjach sojuszniczych jest niższy od oczekiwanego.
Polska ma w operacjach NATO zaledwie 17 proc. żołnierzy wysyłanych do misji zagranicznych w ogóle. Udział w operacji ISAF jest symboliczny – 5 oficerów. Warszawa tłumaczy to znaczącym zaangażowaniem w operacjach – w Afganistanie i przede wszystkim w Iraku. W oficjalnych wypowiedziach natowskich dowódców i zwierzchników politycznych, dominuje uznanie dla polskiego wysiłku, choć z pewnością nie jest on ukierunkowany w tej chwili na misje natowskie. Ta sytuacja może się zmienić w 2005 roku, pod warunkiem przejścia polskiego, stuosobowego kontyngentu w Afganistanie, pod komendę ISAF. Na przeszkodzie, obok względów politycznych, stoją jednak wspomniane już problemy finansowe. Odsetek polskich żołnierzy w misjach pod komendą NATO, zmniejszy się tymczasem już w grudniu br., kiedy natowską operację SFOR w Bośni i Hercegowinie przejmie Unia Europejska. Polacy, co prawda zostaną, ale już pod inną flagą.
NATO ma jednak kłopoty nie tylko z odległymi i politycznie kontrowersyjnymi misjami, jak Irak czy Afganistan. O wiele za długo trwały negocjacje, w jaki sposób zapewnić patrolowanie przestrzeni powietrznej (air policing) w nowo przyjętych do Sojuszu krajach nadbałtyckich, Litwie, Łotwie i Estonii, nie dysponujących własnymi samolotami. Ustalono, że 4 myśliwce będą w końcu wysyłane do litewskiej bazy przez kolejnych członków NATO, poczynając od krajów nordyckich. Trudno uznać takie rozwiązanie za tryumf sojuszniczej solidarności.
Wojskowi i politycy
Na problemy wynikające z charakteru NATO, jako organizacji polityczno-wojskowej, zwracał uwagę szef zarządu operacyjnego naczelnego sztabu sojuszniczego, gen. dyw. Joseph P. Stein. Narzekał, że proces podejmowania decyzji politycznych nie jest wystarczająco zgrany z wojskowym planowaniem. Czasem – mówił – negocjacje polityczne ślimaczą się miesiącami, gdy trzeba działać natychmiast – czasem zaś odwrotnie, politycy myślą, że wojskowi będą zawsze gotowi do natychmiastowego działania. Dlatego, jego zdaniem, SACEUR ( dowódca sił NATO w Europie) powinien mieć możliwość planowania wyprzedzającego operacji na potencjalnych teatrach działań, tak, aby być gotowym do użycia tam sił NATO w najkrótszym możliwym czasie. Za takim rozwiązaniem przemawiają względy wojskowe, aczkolwiek z politycznego punktu widzenia może to być ryzykowne, gdyż tworzyłoby nieuniknioną presję kół wojskowych na decyzje polityczne. To zaś byłoby nie do zaakceptowania przez opinię publiczną, która już teraz wyraża wątpliwości dotyczące operacji NATO.
Doradca polityczny SACEUR-a, Oliver Owcza, podawał przykład Niemiec, gdzie odległe misje NATO, jak ISAF w Afganistanie, prezentowane są jako działania o charakterze humanitarnym a nie wojskowym, w przeciwnym razie nie uzyskałyby bowiem poparcia społecznego. Generał Stein był jednak optymistą, stwierdzając, że społeczeństwa zdają sobie sprawę z zagrożeń współczesności i domagają się, by NATO na nie odpowiadało. Przykładem zabezpieczenie przez siły Sojuszu szczytu w Stambule, czy igrzysk olimpijskich w Atenach.
Wrażliwe tematy
Po wymianie opinii z cywilami i wojskowymi, reprezentującymi Polskę w Kwaterze Głównej NATO i SHAPE oraz kilku briefingach poświęconych najważniejszym operacjom i procesom zachodzącym w Sojuszu, przyszła pora na rozmowę z Sekretarzem Generalnym. Jaap de Hoop Scheffer okazał się świetnie przygotowany do rozmowy z delegacją SEA i dobrze wyczuł „wrażliwe tematy”. Kilkakrotnie zapewniał, że NATO w transformacji i poszukiwaniu nowej tożsamości, nie zapomina o swojej podstawowej roli – czyli zapewnianiu krajom członkowskim skutecznej wspólnej obrony. Zaznaczył jednak, że musi się zmienić pojmowanie wspólnej obrony, dotąd tradycyjnie ograniczanej do reakcji na atak, w myśl artykułu V. Traktatu Waszyngtońskiego.
NATO przywołało ten zapis po raz pierwszy w swej historii w październiku 2001 roku, po ataku terrorystycznym na Nowy Jork i Waszyngton w geście solidarności ze Stanami Zjednoczonymi- i z tego, Zdaniem Scheffera, wynikają z tego daleko idące konsekwencje. „Jeśli nie będziemy zwalczać terrorystów w Afganistanie, to wylądują na naszym progu” – mówił, uzasadniając kwestionowane często w Polsce zaangażowanie Sojuszu w misję ISAF. Przy czym, według Sekretarza Generalnego, nie chodzi o to, by NATO przejmowało główną odpowiedzialność za bezpieczeństwo Afganistanu. Tę rolę ma pełnić afgańska armia, a walkę z terrorystami, prowadzić będą dalej oddziały koalicji pod wodzą Amerykanów. NATO ma jednak pomagać legalnemu rządowi i organizacjom humanitarnym przy odbudowie kraju zniszczonego ćwierćwieczem konfliktów. Stąd, jak mówił Scheffer, tak skąpe jak na wielkość kraju siły ISAF (8 tys.) i stąd ich ograniczony mandat.
Holenderski polityk nie uniknął pytań o spór Europy i Ameryki. Sam, jako minister spraw zagranicznych Holandii, obserwował go z bliska wiosną 2003 roku, kiedy USA wraz z sojusznikami w „koalicji chętnych” uderzały na Irak, przy jawnym sprzeciwie filarów „starej Europy”: Francji i Niemiec. Po dziewięciu miesiącach na fotelu Sekretarza Generalnego NATO Scheffer widzi jednak więzi transatlantyckie w innym świetle. „Nie da się – przekonywał – budować bezpieczeństwa na świecie bez udziału Stanów Zjednoczonych, jedynego globalnego mocarstwa. NATO może i powinno w tym odegrać szczególną rolę, bo tylko w NATO Amerykanie siedzą z Europą przy jednym stole”. Przyznał jednak, że możliwości Rady Północnoatlantyckiej jako forum dialogu między Europą i Ameryką nie są w pełni wykorzystywane. Na brak w NATO debaty o najważniejszych dla świata sprawach, wskazywał przewodniczący Rady SEA, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego, Janusz Onyszkiewicz. Rolę Amerykanów Scheffer określił jako bardzo konstruktywną, polegającą zarówno na współpracy z NATO, jak i pracy wewnątrz Sojuszu. W ten sposób udało się, jak twierdzi Scheffer, częściowo przełamać podziały z zeszłego roku, czego symbolem jest zarówno misja ISAF, jak i misja szkoleniowa w Iraku.
Dwa dni spędzone przez delegację SEA w Brukseli i Mons stanowiły rzadką okazję poznania na miejscu i przy udziale najbardziej kompetentnych osób, najistotniejszych problemów NATO. Formuła spotkań off the record sprzyjała szczerości wypowiedzi i nie owijaniu w bawełnę najtrudniejszych spraw. Na wyciągnięcie wniosków i upowszechnianie zdobytej w ten sposób wiedzy przyjdzie czas w najbliższych miesiącach, w działalności Stowarzyszenia Euro-Atlantyckiego i osobistej aktywności jego członków, uczestników delegacji. Zresztą, natowskie problemy towarzyszyły delegacji SEA do ostatnich minut pobytu w Brukseli. Gdy oczekiwaliśmy na wejście do samolotu, w dali na płycie lotniska Zavendem stał ukraiński An-124 Rusłan, prawdopodobnie jeden z tych, które wykorzystuje NATO. Sąsiednia bramka – i znajdujący się za nią bar kawowy – były zamknięte. Ta strefa – jak uprzejmie, ale stanowczo poinformował strażnik – zarezerwowana była wyłącznie dla pasażerów udających się do USA.
Lista uczestników delegacji SEA do NATO:
Bronisław Komorowski – prezes SEA, poseł, Platforma Obywatelska, wiceprzewodniczący sejmowej komisji obrony narodowej
Maria Wągrowska – wiceprezes SEA, ekspert Centrum Stosunków Międzynarodowych
Piotr Szczepański – wiceprezes SEA, prezes Fundacji Wspomagania Wsi
Janusz Onyszkiewicz – przewodniczący Rady SEA, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego
Roman Baczyński – prezes Bumar Sp. z o.o.
Arkadiusz Protas – członek SEA, dyrektor, Profile Public Affaires
Marek Muszyński – poseł, Prawo i Sprawiedliwość, wiceprzewodniczący sejmowej komisji obrony narodowej
Marek Świerczyński – członek SEA, dziennikarz Polskiej Sekcji BBC
Joanna Bekker – członek Sekcji Akademickiej, studentka Collegium Civitas
No Comments

Sorry, the comment form is closed at this time.

SEA