Afganistan – zostać czy się wycofać?
Posted at h
in
Bez kategorii
by
W dyskusji nad zaangażowaniem NATO w konflikt w Afganistanie pada cały szereg argumentów za jak najszybszym wycofaniem się z tego kraju. Na argumenty, że Afganistan jest powtórką Wietnamu dość przekonywująco odpowiedział Prezydent Obama w swym przemówieniu w West Point. Dziś bowiem, jeśli wierzyć badaniom afgańskiej opinii publicznej, niechęć dla Talibów deklaruje w sposób dość ustalony 80-90% Afgańczyków. Prawdą jest, ze ten rozkład wcale nie jest równomierny i poparcie na południu i południowym wschodzie, a więc tam, gdzie mieszkają Pasztuni jest znacznie wyższe.
W dyskusji nad zaangażowaniem NATO w konflikt w Afganistanie pada cały szereg argumentów za jak najszybszym wycofaniem się z tego kraju. Na argumenty, że Afganistan jest powtórką Wietnamu dość przekonywująco odpowiedział Prezydent Obama w swym przemówieniu w West Point. Dziś bowiem, jeśli wierzyć badaniom afgańskiej opinii publicznej, niechęć dla Talibów deklaruje w sposób dość ustalony 80-90% Afgańczyków. Prawdą jest, ze ten rozkład wcale nie jest równomierny i poparcie na południu i południowym wschodzie, a więc tam, gdzie mieszkają Pasztuni jest znacznie wyższe. Ale też warto przytoczyć badania BBC, według których kwestia bezpieczeństwa uważana jest za największy problem jedynie przez 14% odpowiadających, a większa troskę budzą takie sprawy jak praca, brak dostępu do pitnej wody, brak elektryczności, złe drogi czy zdrowie.
Warto też zwrócić uwagę na to, że północna część kraju, ta gdzie przeważają Tadżycy, Uzbecy czy Chazarowie jest w zasadzie dość spokojna. Problemem jest więc pasztuńskie południe. To jest matecznik Talibów.
Przeciwko natychmiastowemu wycofaniu się z Afganistanu podnosi się więc całkiem zasadnie argument, ze te wojnę można wygrać. Lansuje się jednak także tezę, że Afganistan to test wiarygodności NATO. Wycofanie się oznaczać musiałoby taka utratę wiarygodności Sojuszu, ze przestał by on pełnić rolę skutecznego gwaranta bezpieczeństwa krajów członkowskich.
Ten argument jest dość wątpliwej jakości. Nawet po ewentualnym wycofaniu się, wiarygodność NATO,aczkolwiek osłabiona, pozostanie nadal wysoka. Pojawia się jednak problem, co się wtedy stanie z Afganistanem. Czy ponownie znajdą się na jego terytorium ośrodki szkoleniowe Al. Kaidy i czy nie będzie znów bezpieczną bazą dla terroryzmu o zasięgu światowym?
Ale Talibowie to nie tylko ten problem. Jest rzeczą dziwną, że do tej pory stosunkowo mało uwagi poświęca się problemowi Pakistanu. To przecież szósty, co do ludności kraj świata, dysponujący bronią jądrową. Nie jest to jednak kraj stabilny. Mieszka w nim ok.50% Pendżabczyków, ale reszta to zlepek różnych, ale wcale licznych mniejszości, z których np. Beludżowie maja silne separatystyczne dążenia. No i są Pasztuni, którzy po ostatniej w XIX w wojnie afgańskiej znaleźli się w ówczesnych Indiach a dziś są w Pakistanie. Wśród nich (przede wszystkim, ale nie tylko) można zauważyć narastający i już dziś bardzo silny ruch fundamentalistów islamskich- pakistańskich talibów, którego celem jest wprowadzenie w Pakistanie dokładnie takiego politycznego systemu, który zaprowadzili swego czasu w Afganistanie. I tak, Tehrik-e-Taliban Pakistan (TTP) to jedna z ich struktur, która tylko w niedawnej serii zamachów zabiła w Pakistanie niemal 200 osób. Fundamentaliści islamscy potrafili też wedrzeć się do dowództwa pakistańskiej armii potrafili doprowadzić do zamknięcia na pewien czas wszystkich szkół w obawie przed ich zamachami.
To właśnie przeciwko nim armia pakistańska prowadziła i prowadzi operacje wojskowe na wielka skalę na graniczących z Afganistanem terenach.Pojawienie się w Afganistanie ponownie państwa talibów niesłychanie zwiększy zagrożenie, że będziemy mieli podobną sytuacje w Pakistanie (albo tez rozpad tego państwa) a czy bomba jądrowa w rękach fundamentalistów islamskich mających w swoim ręku całą potęgę dużego państwa to coś, co można spokojnie przyjąć?
Jedyne pytanie, jakie się pojawia to pytanie jak tę wojnę wygrać. Być może, doraźne zwiększenie sił zbrojnych będzie temu celowi służyć. Rozwiązanie musi mieć jednak charakter polityczny. Należałoby, podobnie jak w Iraku, umożliwić bardziej umiarkowanym grupom współtworzącym dziś front walki zbrojnej, wejście w proces politycznego dialogu i włączyć je we współrządzenie krajem. Pytanie, czy obecny Prezydent Afganistanu, splamiony jaskrawym fałszowaniem ostatnich wyborów byłby do tego zdolny to pytanie otwarte. Jeśli jednak wejść w proces politycznego dialogu z dzisiejszymi przeciwnikami to trzeba pamiętać o tym, co swego czasu napisał Clausewitz, że uprawianie polityki bez siły zbrojnej to jak uprawianie muzyki bez instrumentów.
Sorry, the comment form is closed at this time.