Nie oszczędzać na bezpieczeństwie
Posiadane przez Polskę fregaty OHP są prawdopodobnie najstarsze lub prawie najstarsze z całej serii 50+ okrętów, bo zbudowane w końcu lat 70-tych. Niewątpliwie dochodzą do końca swojej aktywnej służby i powinno się albo gruntownie je wyremontować lub odstawić do rezerwy. Fregaty, będące ostatnio przedmiotem intensywnej debaty, o które Polska mogłaby się ubiegać, zbudowane zostały na licencji stoczni AMECON w Williamstown (Australia) oraz Todd Pacific Shipyards w Seattle (USA), są młodsze o około 14 lat od polskich. Ze względu na budowę licencyjną różnią się trochę od pierwowzoru – m.in. mają inne systemy elektroniki pokładowej. Należy jednak postawić pytanie- czy warto inwestować na lata w typ okrętów, które były w służbie marynarki wojennej Stanów Zjednoczonych (USN) zaledwie około 10 lat, po czym zostały przeniesione do rezerwy i którymi zaczęto obdarowywać sojuszników, a którzy teraz też się ich pozbywają. Zaskakujące jest krótkie przebywanie w służbie tych okrętów – albo jest to seria z usterką techniczną albo zmieniła się koncepcja taktyczno-strategiczna użycia tych okrętów.
Nie wydaje się na podstawie obserwacji, żeby Marynarka Wojenna (MW) miała jakąś spójną koncepcję strategicznego użycia tych okrętów. Ponadto, żeby okręty takie miały jakieś znaczenie operacyjne, to musi być ich około 5-ciu. Potencjalnego przeciwnika nie odstraszy się dwoma starzejącymi się fregatami, na których bardzo drogie śmigłowce pokładowe Kaman SH-2 „Seasprite” także kończą już swoje resursy – a przez prawie 20 lat, polski przemysł lotniczy nie był w stanie ani wyprodukować ani adaptować produkowanych w polskich zakładach lotniczych śmigłowców, do potrzeb lotnictwa pokładowego. Nie bez znaczenia jest też tzw. imperialny system metryczny, używany na okrętach USN. Wydaje się, że chęć poniekąd słuszna, utrzymania potencjału załóg z wycofywanych okrętów, nie powinna przesłaniać rzeczywistych potrzeb MW.
Koszty pozyskania nowych okrętów są wielokrotnie mniejsze od programów socjalnych typu 500+ i innych. Wydaje się być logicznym, by na bezpieczeństwie nie oszczędzać. Ponadto należy tworzyć programy operacyjne pod rzeczywiste potrzeby MW, a nie dostosowywać rzekomych potrzeb pod już posiadane lub właśnie kupowane/pozyskiwane okręty.
Wojciech Gilewski, ekspert Komitetu Przemysłowego SEA ds. marynarki wojennej
Sorry, the comment form is closed at this time.