Koniec traktatu INF o zakazie posiadania rakiet średniego zasięgu?
W końcowym okresie zimnej wojny ZSRR zdecydował się na wprowadzenie do swego arsenału rakiet średniego zasięgu (500-5000 km) zdolnych do przenoszenia broni jądrowej. Ten krok nie tylko burzył istniejącą w jakiejś mierze równowagę wojskową, ale miał przede wszystkim ogromnie ważne konsekwencje polityczne. Oto bowiem, dzięki nowo wprowadzanym rakietom, ZSRR uzyskiwał możliwość zaatakowania przy ich pomocy wszystkich celów w Europie.
Konsekwencją tego było wystawienie europejskich sojuszników USA na obawy, czy taki atak jądrowy, który nie dotknie terytorium Stanów Zjednoczonych z pewnością spotka się z amerykańskim odwetem przy pomocy międzykontynentalnych rakiet strategicznych, co wystawiłoby terytorium USA na odwet atomowy ze strony ZSRR.
Odpowiedzią na to zagrożenie było wprowadzenie rozlokowanych w Europie podobnych rakiet amerykańskich, których zasięg (do 2500 km) i wysoka celność pozwalał na skuteczne zaatakowanie żywotnych celów już na terenie samego ZSRR.
W efekcie, gdy rządy w ZSRR objął Gorbaczow, doszło do podjęcia rozmów i uzgodnienie „opcji zerowej” a więc całkowitej likwidacji zarówno radzieckich jak i amerykańskich rakiet średniego zasięgu bazowania lądowego i wprowadzenie zakazu nie tylko ich posiadania, ale także prac nad ich ewentualnym ponownym wprowadzeniem, czy też prac naukowo-badawczych w tej sferze.
Traktat ten, znany jako traktat INF, przez wiele lat był skrupulatnie przestrzegany, choć ze strony rosyjskiej podnoszono czasem w kuluarowych i całkowicie nieoficjalnych rozmowach, że jest on w nowej sytuacji bardzo dla Rosji krępujący, jako że nakłada on ograniczenia jedynie na USA i Rosję a tymczasem Chiny wprowadzają na swe uzbrojenie rakiety średniego zasięgu, co stawia Rosję w sytuacji strategicznego braku równowagi.
Sytuacja zaczęła się zmieniać radykalnie w ostatnich latach. Rosja wprowadziła do swych wojsk rakiety Iskander, które oficjalnie mają zasięg 500 km, ale są dobre powody aby sądzić, że ten zasięg jest wyraźnie większy. Ostatnio okazało się, że do wyrzutni lądowych przystosowano pociski manewrujące bazowane dotychczas wyłącznie na okrętach (czego traktat INF nie zakazywał).
Stany Zjednoczone wielokrotnie zwracały uwagę na te naruszenia traktatu INF i w sytuacji kiedy te naruszające traktat INF rakiety weszły na uzbrojenie wojsk Federacji Rosyjskiej, a część z nich rozmieszczono w Europie, Donald Trump zapowiedział wycofanie się USA z tego traktatu, jako że nie jest on przez Rosję przestrzegany.
Co to oznacza dla Polski?
Jeśli tak się stanie, kolejny filar architektury europejskiego bezpieczeństwa zostanie naruszony, bo przecież już przed wielu laty Rosja jednostronnie wypowiedziała traktat CFE o ograniczeniu konwencjonalnych sil zbrojnych w Europie i związanych z nim rozmaitych środkach gwarantujących przejrzystość i wzmacniających wzajemne zaufanie.
Z punktu widzenia czysto wojskowego, wprowadzenie rakiet dalszego zasięgu przez Rosję nie tworzy dla naszego terytorium czegoś radykalnie nowego, jako że cala Polska (a nawet zachodnia część Niemiec z Berlinem) znajduje się w promieniu 500 km od obwodu Kaliningradzkiego a więc w zasięgu rozlokowanych tam rakiet Iskander. Nie oznacza to jednak, że nie jest to sytuacja groźna dla potencjału odstraszania całego NATO. Pytanie jakie się pojawia, to czy USA, wzorem lat 80-tych ubiegłego wieku zechce odpowiedzieć wprowadzając podobne rakiety na teren Europy. Jeśli tak, to trzeba mieć świadomość, że ich opracowanie i wyprodukowanie zajmie sporo czasu. Jeśli jednak zapowiedź takich działań się pojawi, to może powtórzy się poprzednia sytuacja i dojdzie do powrotu do negocjacji, ale o nowym INF, który włączy do stron negocjowanego układu Chiny ( co z resztą zostało już zasygnalizowane przez prezydenta Trumpa) a może też i inne kraje i szerszy, nie tylko ograniczony do rakiet średniego zasięgu zakres uregulowań.
Opracował: Janusz Onyszkiewicz
Sorry, the comment form is closed at this time.